Mikołaj Lewicki i Michał Jakubowski zapraszają na:
rodloplakat
5 Prawd Polaka
Praca na konkurs organizowany przez Senatora RP Mieczysława Augustyna
I Kongres Polaków w Niemczech
grafika1

Widok sali zjazdowej

W drugiej połowie lat 30. XX wieku stopniowo pogarszało się znacznie położenie Polaków w Niemczech. Władze hitlerowskie ograniczały różne sfery działalności mniejszości, tak oświatowej, jak i kulturalnej, społecznej i gospodarczej. Żadnych pozytywnych zmian nie wniosła polsko-niemiecka deklaracja w sprawie mniejszości z listopada 1937 r., która zawierała jedynie ogólnikowe postanowienia. W tych warunkach ZPwN postanowiło zorganizować dużą imprezę w Niemczech, w czasie której można byłoby zamanifestować i lepiej wyartykułować prawa Polaków. Okazją była 15. rocznica istnienia Związku. Rada Naczelna Związku zebrała się w grudniu 1937 r. i podjęła decyzję o organizacji w Berlinie na początku marca 1938 r. Kongresu Polaków. Początkowo rozważano jako miejsce kongresu Wrocław, szybko zarzucono jednak ten pomysł. Na styczeń i luty 1938 r. zaplanowano zebrania przygotowawcze w poszczególnych dzielnicach. Organizatorom zależało na nadaniu rocznicy, jak i samemu kongresowi znacznego rozgłosu, by władze nazistowskie nie rozwiązały Związku lub by stało się to znacznie utrudnione. Odbywanie spotkań wymagało od Związku dużego wysiłku prawnego. Wszystkie wnioski do władzo lokale na zebrania, przejazdy zbiorowe, wieczory ludowe czy koncerty przygotowywał Wydział Prawny Związku. Związek chciał odbyć kongres w drugiej co do wielkości sali w Berlinie, w Theater des Volkes (dzisiejszy adres Am Zirkus 1 koło Friedrichsstraße). Mieściła on ok. 5 tys. osób.

Plakat zjazdowy

Zawarto umowy z kolejami państwowymi na specjalne pociągi, z liniami autobusowymi, z hotelami i kwaterami noclegowymi, aż w końcu z restauracjami i kawiarniami. Organizacja Kongresu była dużym przedsięwzięciem logistycznym. Utworzono sztab organizacyjny, w skład którego weszli pracownicy centrali ZPwN i Centrali Prasowej ZPwN. Ta ostatnia przygotowywała informacje prasowe oraz okolicznościowe publikacje. Do zadań tego działu należało także wydrukowanie kart uczestnictwa, biletów wstępu, opasek na rękawy, chorągiewek z symbolem Związku, Rodłem dla dzieci, a nawet nalepek na walizki. Pamiętano też o okolicznościowym znaczku pocztowym i kartkach pocztowych. Kongres odbył się w niedzielę, 6 marca 1938 r. i był jedną z największych manifestacji Polaków w Niemczech. Do Berlina tysiącami, często w strojach ludowych, podążali Polacy ze Śląska Opolskiego, z Babimojskiego, Kaszub, Warmii, Ziemi Malborskiej, Mazur, Ziem Połabskich, Westfalii i Nadrenii. Przybyli także delegaci polskich organizacji we Francji, Czechosłowacji, USA, Rumunii i innych krajów, oraz przedstawiciele innych mniejszości narodowych w Niemczech. Każdy z uczestników pokrywał koszty przejazdu, zakwaterowania i wyżywienia. Niedziela tego dnia była słoneczna, a na ulicach stolicy Niemiec widoczne były biało-czerwone barwy. Nie dla wszystkich przybyłych starczyło miejsca w teatrze. Otwarcie Kongresu odbyło się w południe. Pośrodku sceny umieszczono dużych rozmiarów znak Rodła, po lewej stronie postawiono kaplicę Matki Boskiej Radosnej (umieszczono ją później w Zakrzowie dla uczczenia 15-lecia ZPwN), natomiast po prawej mównicę, a za nią wizerunek liścia lipowego, znak młodzieży polskiej w Niemczech. Kongres rozpoczął Polonez, który wykonał Aleksander Sienkiewicz. Obrady otworzył prezes ZPwN, ks dr Boleslaw Domański. Odśpiewano „Pieśń Rodła”. Następnie na scenie pojawiło się pięciu młodych ludzi, symbolizujących dzielnice ZPwN: Śląsk, Berlin, Ziemia Połabska, Westfalia i Nadrenia, Prusy Wschodnie, Babimojszczyzna, Ziemia Międzyrzecka i Kaszuby. W przemówieniu programowym ks. Domański mówił o ojczyźnie i jedności polskiego narodu. Potem odczytano pozdrowienia od prymasa kardynała Augusta Hlonda. Głos zabrały różne osoby, m.in. przedstawiciel Związku Mniejszości Narodowych w Niemczech. Oficjalną część zakończyło wystąpienie sekretarza generalnego ZPwN, dr. Jana Kaczmarka. Uwagę poświęcił położeniu Polaków w Niemczech i walce o poszanowanie praw mniejszości polskiej w tym kraju. Jego przemówienie przerywano wielokrotnie brawami. Kończąc swe wystąpienie, powiedział „W dzień 6 marca 1938 r. my, synowie narodu polskiego – mówił Kaczmarek –, wierni synowie spod znaku Rodła, zebrani na Wielkim Kongresie Polaków w Niemczech, ogłaszamy uroczyście pięć prawd Polaków:

grafika3

Publiczność zgromadzona na widowni Theater des Volkes podczas Zjazdu

grafika4grafika5grafika6

Program Zjazdu i "Pięć Prawd Polaka"

okladka

Wydanie miesięcznika "Polak w Niemczech"(kliknij tutaj) poświęcone Zjazdowi

Nagranie z obrad Zjazdu

Prawda 1

 

Jesteśmy Polakami.

Prawda 2

Wiara ojców naszych jest wiarą naszych dzieci.

Prawda 3

 

Polak Polakowi bratem.

Prawda 4

Co dzień Polak narodowi służy.

Prawda 5

Polska jest matką naszą, nie wolno mówić o matce źle.

Ks. dr Bolesław Domański

Ksiądz Bolesław Andrzej Domański /1872-1939/ grafika8Ksiądz Bolesław Domański urodził się 14 stycznia 1872 roku w rodzinie kaszubskiego nauczyciela we wsi Przytarnia nad Jeziorem Wdzydzkim zwanym „ kaszubskim morzem” w parafii Wiele pod Chojnicami. Wieś ta w 1867 roku liczyła 362 mieszkańców i 51 domów. Wśród nich wyróżniała się szkoła, w której ksiądz przyszedł na świat. Jego ojciec bowiem był miejscowym szkólnym – nauczycielem pruskiej szkoły ludowej. Jego ojciec Krajan z Sępólna Krajeńskiego przybył do Przytarni w 1869 roku. Jako absolwent Seminarium Nauczycielskiego w Grudziądzu uczył najpierw od 1866 roku w Czyczkowach koło Brus.
Potem Domańscy z 3 synami w poszukiwaniu lepszych warunków materialnych i dogodniejszych okoliczności dla kształcenia dzieci przenieśli się do pow. chełmińskiego, a w 1905 roku do powiatu grudziądzkiego. Z chwilą wybuchu wojny rodzice zamieszkali z synem księdzem w plebani w Zakrzewie, gdzie zmarli i zostali pochowani.
W domu państwa Domańskich panowała atmosfera patriotyczno - religijna. Ksiądz Bolesław został ochrzczony we Wielu 17 stycznia 1872 roku. Akt ten miał miejsce w starym zrębowym kościele z 1728 roku, rozbudowanym w I poł. XIX wieku. Symbolem korzeni kaszubskich ks. Domańskiego pozostanie Wiele-wieś, z którą związane są nazwiska wielu zasłużonych dla Kaszub i Pomorza, dla polskości tej ziemi/ Hieronim Jarosz Derdowski, /1855-1904, Wincenty i Tomasz Rogalowie/.
Bolesław uczył się w pruskiej szkole ludowej w Kiełpiu, pow. chełmiński, gdzie nauczycielem był jego ojciec. Potem w biskupim gimnazjum Collegium Marianum w Peplinie /była to jedyna szkoła średnia na Pomorzu, w której dominowali Polacy/, skąd nie udało się Prusakom wyeliminować j. polskiego jako przedmiotu nauczania i środka komunikowania. Nauczycielami realizującymi program pruskiej szkoły średniej byli z reguły księża Polacy, znani w regionie i zasłużeni dla polskości Pomorza i diecezji chełmińskiej. W gronie profesorów byli m. in. księża: Franciszek Rąbka /1835- 1904/ Stanisław Kujot/1845-1914/, dr Romuald Frydrychowicz 1850 - 1932/ i inni. Było więc Collegium Marianum rzeczywistą kuźnią inteligencji polskiej Pomorza. Prawie wszyscy księża – profesorowie wywodzili się z ludu. Wykształcenie średnie i wyższe, najczęściej na uniwersytetach niemieckich, zdobyli dzięki stypendium Towarzystwa Pomocy Naukowej w Chełmnie, które potem wspierali finansowo i własną pracą, przyczyniając się do kształcenia kolejnych pokoleń inteligencji polskiej. Byli członkami i działaczami wielu organizacji głównie, obok Towarzystwa Pomocy Naukowej - Towarzystwa Naukowego w Toruniu, w którym najwybitniejszą osobowością był ks. Stanisław Kujot, syn szkolnego z Kiełpina pod Tucholą…Ten ksiądz wywarł ogromny wpływ na ks. Bolesława, który już jako proboszcz w Zakrzewie, został członkiem toruńskiego Towarzystwa, odkrywającego i dokumentującego polskość Pomorza, demaskującego fałszerstwa historyków niemieckich.
W Collegim Mariamum spędził 7 lat. Gdy tam przybył, miał niecałe 10 lat. Jego kolegą był m.in. późniejszy ks. bp Konstantyn Dominik /1870-1942/. Wychowankowie Collegium Marianum, aby zdobyć maturę szli z Pelplina najczęściej do słynnego gimnazjum chełmińskiego, w którym 1/3 stanowili Polacy. Chełmno było wówczas silnym ośrodkiem polskiego życia narodowego, a gimnazjum – ogniskiem tajnej działalności filomackiej. Młodzieży filomackiej przyświecało hasło „Ojczyzna- nauka- cnota”. W tym to gimnazjum przebywał Bolesław z braćmi Franciszkiem i Julianem. W królewskim gimnazjum klasycznym w Chełmnie zdał maturę 25 lutego 1890 roku razem z bratem Franciszkiem. Był zwolniony z egzaminu ustnego. Obaj bracia zadeklarowali wybór stanu duchownego. Tylko Bolesław wytrwał w swym powołaniu.
Tak więc potem było Seminarium Duchowne w Pelplinie. 15.10.1893 roku Bolesław otrzymał świecenia diakonatu. W następnym roku, dzięki staraniom biskupa ks. Augustyna Rosentretera /rodem z Kosznajderii/ uzyskał od władz pruskich stypendium z tzw. sekularyzacyjnego na studia uniwersyteckie.
24 kwietnia 1894 roku został przyjęty do królewskiej Pruskiej Teologicznej i Filozoficznej Akademii w Monasterze bardzo często odwiedzanej od dawna przez studentów z Pomorza i Wielkopolski. Tu poznał bliżej środowisko polskiej emigracji zarobkowej w Nadrenii- Westfalii, pracującej tam sezonowo lub na stałe.
grafika9 Dnia 9 marca 1895 roku otrzymał święcenia kapłańskie w Monasterze. Mszę prymicyjną odprawił 19 marca w kościele starogardzkim, po czym wrócił do Monasteru, by dokończyć studia, uwieńczone doktoratem z filozofii.
Był teraz polskim kapłanem żyjącym na co dzień w świecie 2 kultur – polskiej i niemieckiej. Wracając do dzieciństwa księdza należy dodać, że w związku z przeprowadzkami rodziców syn Bolesław wykształcił się na Kociewiu i Ziemi Chełmińskiej.
Jako młody dr filozofii wrócił ks. Domański do rodzimej diecezji. Został wikarym w Lubawie. Pracował tam od sierpnia 1897 roku do końca czerwca 1898 roku. Było tu słynne sanktuarium Matki Bożej Lipskiej. Kaplica w Lipach - miejsce pielgrzymkowe, poza religijnymi pełniło także w dni odpustów funkcje narodowe. Po roku pracy w Lubawie został powołany na stanowisko prokuratora Collegium Marianum, do którego należała troska o sprawy materialne nauczycieli i wychowanków. Na wiosnę 1899 roku otrzymał nominację na profesora filozofii w seminarium duchownym. Tam pracował przez 3 lata, przekazując seminarzystom wiedzę i kształcąc charaktery kolejnego pokolenia kapłanów pomorskich. Prezentował na swoich wykładach nową naukę społeczną kościoła, w tym postulujących głęboką odnowę liturgii i duszpasterstwa.
W 1902 roku zrezygnował z pracy profesorskiej /odmówił prowadzenia wykładów po niemiecku/ i kariery naukowej w Pelplinie i wrócił do pracy duszpasterskiej. Następnie powierzono mu administrację parafii złotowskiej Złotów był wtedy stolicą powiatu leżącego w newralgicznym punkcie pogranicza wielkopolsko - pomorskiego i polsko - niemieckiego. Za czasów administrowania parafią postawił murowaną kaplicę cmentarną św. Rocha - dziś kościół nowej parafii. Nie powołano go na proboszcza z powodu jego wrogości do rządowej polityki germanizacyjnej. Nie dawał gwarancji, że będzie służył rządowi i niemieckości. Po śmierci proboszcza w1903 roku w pobliskim Zakrzewie objął tamtejsza parafię. Jednak musiał zobowiązać się na piśmie że jako proboszcz parafii w Zakrzewie będzie unikał agitacji polskiej. Deklarował również wierność cesarzowi i Rzeszy, a swoich przyszłych parafian obiecał wychowywać na wiernych poddanych państwa pruskiego.
Parafia w Zakrzewie liczyła wtedy 4100 dusz.. Należał do niej kościół filialny z 1647 roku w polskiej Wiśniewce, a także kaplica w Głomsku z 1857 roku. Kościół zakrzewski zaś został zbudowany w latach 1797-1865 w miejsce dawniejszego z początków XVIII wieku. W parafii działały Bractwo Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny od 1851 roku i Bractwo trzeźwości /od 1859/. Od 1884 roku istniał chór kościelny. We wsi funkcjonował szpital – parafialny dom dla 5 ubogich, ufundowany przez hrabiego Działyńskiego w 1714 roku. Na terenie rozległej parafii, do której należało 16 miejscowości, funkcjonowały 2 szkoły katolickie - w Zakrzewie i Wiśniewce, 3 symultane/ z nauczycielami katolickimi i ewangelickimi/ oraz 7 ewangelickich. Zakrzewo było najbardziej polską wsią w całej parafii. Miało ono zapewniony kontakt ze światem dzięki kolei Chojnice - Piła oddanej do użytku w 1870 roku. Kolej ta wpłynęła na ożywienie i wzrost dochodowości rolnictwa na tym terenie, a także na zwiększony ruch budowlany.
I tu zaczęła się jego pasja. Zakrzewowi pozostał wierny do końca. Swoim przekonaniom też. Jako proboszcz tej parafii wykazywał wielką troskę zarówno o sprawy duchowe, jak i materialne powierzonej jego pieczy parafian. Dzięki jego pracy wzbogaciło się życie religijne i moralne parafian. Dobre kaznodziejstwo i dobry przykład księdza spowodowały, że w jego parafii było najmniej dzieci nieślubnych i rozbitych małżeństw i liczna frekwencja na nabożeństwach kościelnych. Katechizacja była wzorowo prowadzona wśród dzieci i młodzieży. Ucząc prawd wiary, uczył jednocześnie j. polskiego. Jako duszpasterz z równą starannością służył także parafianom narodowości niemieckiej.
W Zakrzewie przyjęła się zasada codziennej obecności kogoś z każdej rodziny w kościele, Wprowadzono wcześniejsze przyjmowanie komunii świętej i inne praktyki religijne, co w tamtych czasach było czymś niezwykłym. Ksiądz był ponadto dobrym gospodarzem -rozparcelował ziemie plebańską wśród małorolnych, wyremontował budynki dzierżawców i robotników plebańskich. Chcąc zachęcić innych do postępu, sam się uczył. Wykazywał ogromną troskę o świątynię parafialną i jej otoczenie. Przebudował kościół zbudowany z polnych kamieni w 1839 roku. Powiększono go w latach 1912-1913.
Cały dojrzały wiek swego życia spędził wśród mieszkańców Krajny - na Ziemi Złotowskiej, skąd po 1920 roku oddziaływał na ogół Polaków rozproszonych w państwie niemieckim, skupiając ich wokół idei polskości, wokół Zakrzewa.
We wsi Zakrzewo spędził swe dojrzałe, najbardziej owocne lata życia. Tam dom prowadziła mu niezamężna siostra Melania Wincenta /1882-1959/.
Jak już wspomniano, w 1911 roku dzięki nadzwyczajnej ofiarności parafian i niewyczerpanej energii ks. proboszcza Domańskiego powiększono znacznie kościół w Zakrzewie. Wystawiono nową przeszło 40 m wysoką wieżę, a w roku 1922 dobudowano do kościoła kaplicę Matki Bożej Różańcowej. Zakrzewski dom Boży stawał się dzięki wysiłkom proboszcza jednocześnie przybytkiem chrześcijańskiej kultury polskiej.
Niestrudzony pracownik przy ołtarzu i na niwie społecznej, szermierz sprawy polskiej, gorliwy patriota. Uczył swych parafian trudnej sztuki życia - nie był dobrodusznym ani dobrotliwym - był sprawiedliwy, wymagał wiele od siebie i innych cenił dobre czyny .Nie szczędził ludziom słów wdzięczności.
Ze służbą P. Bogu i ojczyźnie szerzył i wprowadzał w życie idee pracy organicznej , w tym prace u podstaw-zakładał kółka rolnicze i banki ludowe, chóry śpiewacze i związki sportowe, kursy racjonalnej hodowli inwentarza, instytucje charytatywne i placówki społeczne, spółdzielnie i koła samopomocowe.
Urzędnicy pruscy śledzili poczynania księdza z niepokojem i próbowali przeszkadzać, zastraszać, formułowali fałszywe oskarżenia o łamanie prawa, włóczyli po sądach. W latach 1918-1920 był zaangażowany w walkę o przyłączenie Ziemi Złotowskiej z całym Pomorzem Nadwiślańskim do Polski.
27 sierpnia 1922 roku powstał Związek Polaków w Niemczech, którego prezesem wybrano hrabiego Stanisława Sierakowskiego z Waplewa, a w rok później utworzono V Dzielnicę Związku Polaków, obejmującą Pogranicze i Kaszuby. Jej prezesem został jej główny twórca-ks. Domański.. Spośród licznych oddziałów tej dzielnicy na czoło wysuwało się Zakrzewo jako twierdza polskości. Wkrótce ks. Domański wywalczył u władz „Ordynację dotyczącą uregulowania szkolnictwa dla mniejszości polskiej w Prusach”/ 1928/.
Związek ten na Złotowszczyźnie koncentrował się na pracy organicznej; rozwijaniu instytucji gospodarczych, polskiego szkolnictwa, ruchu kulturalnego i oświatowego. Wszystkie te poczynania były jednak konsekwencją poczynań naczelnych władz związku i wpisywały się w przyjętą strategię walki o polskość. Złotowszczyzna była szczególnie ważna dla władz naczelnych w Berlinie z powodu geopolitycznego usytuowania i dlatego, że mieszkało tu 12 tys. Polaków, którzy wykazywali wyjątkową prężność.
Ksiądz. ten organizował Polaków w Niemczech i został wybrany prezesem Związku Polaków w Niemczech, zastępcą prezesa Polsko - katolickiego Towarzystwa Szkolnego na obwód rejencji w Pile. Był członkiem sejmiku powiatowego w Złotowie. W roku 1928 zbudował na zachodnim końcu wioski wspaniałą kaplicę Serca Jezusowego. W 1930 roku zbudował gmach Domu Polskiego położony naprzeciw kościoła. Dom ten mieścił w sobie klasy dla szkoły polskiej, mieszkanie dla nauczyciela, biuro Banku Ludowego, salę teatralną, świetlicę, ochronkę i kuchnię… .Stąd promieniowało życie kulturalne Polski na całe pogranicze, a nawet na całe Niemcy. Tu odbywały się imprezy wszelkiego rodzaju, zjazdy, teatry, przeszkolenia rolnicze, bibliotekarskie, świetlicowe i wszelkie zgromadzenia związane z duchem narodu polskiego.
W 1930 roku na terenie Niemiec funkcjonowało 37 polskich szkół mniejszościowych, z których 23 uruchomiono na terenie powiatu złotowskiego. Wspaniale rozwijała się też oświata rolnicza. Zdecydowana większość dorosłej społeczności Złotowszczyzny należała do Związku Polaków w Niemczech.
Formalnie ks. Domański został obrany na stanowisko prezesa Związku Polaków w Niemczech 12 marca 1931 roku. Patronką Związku Polaków w Niemczech została Matka Boża Radosna. Swego czasu w Zakrzewie powstała kaplica Matki Bożej Radosnej. W 1933 roku został kuratorem Związku Polskich Towarzystw Szkolnych w Niemczech. Szkoły polskie mnożyły się, jak grzyby po deszczu. Szkoła polska to przybytek oświaty i kultury, to matka, siłą duszy polskiej.
Ordynacja regulująca organizację prywatnego szkolnictwa dla mniejszości niemieckiej została wydana przez rząd pruski 31 grudnia 1928 roku i była punktem zwrotnym w zmaganiach kierownictwa Związku Polaków w Niemczech o polską oświatę dla polskich dzieci. Mimo wielu ułomności tego aktu prawnego, wielu ograniczeń i pułapek formalnych Związek Polsko - Katolickich Towarzystw Szkolnych kierowany wówczas przez posła na sejm pruski Jana Barczewskiego, nareszcie mógł rozpocząć misję, do której kilka lat wcześniej został powołany. Centralne uzgodnienia, przyjęta przez Związek taktyka tworzenia szkół polskich, natychmiast znalazła swych oddanych i pracowitych wykonawców. Szkoły polskie na Ziemi Złotowskiej były skromnie wyposażone i ciasne. Zajmowały zwykle jedną, czasem dwie lub trzy. Ale tętniły życiem. Uczyły dzieci i ich rodziców. Nauczyciele, ryzykując często utratą posady, inspirowali działalność oświatową i kulturalną daleko wykraczającą poza ramy programów zatwierdzonych przez niemiecki nadzór szkolny /chóry, kółka teatralne, drużyny harcerskie, zespoły sportowe/. W protokole powizytacyjnym z 1935 roku opinię o szkołach polskich na Pograniczu zapisał Ewald Stober, późniejszy aktywista NSDAP.
„Spośród 31 sił nauczycielskich polskich w powiecie złotowskim tylko 12 posiada obywatelstwo niemieckie, 19 jest obywatelami polskimi. Oni wszyscy przeszli przez ruch młodzieżowy i dziś są jeszcze tam czynni jako kierownicy, rozwijając w sposób najbardziej ofensywny działalność młodzieżową i narodową po wioskach powiatu złotowskiego. Udzielają bezpłatnie polskiej młodzieży lekcji skrzypiec, fletów i innych instrumentów muzycznych. Powołali do życia polskie towarzystwa młodzieżowe, koła śpiewu i tańców narodowych, założyli koła sportowe i harcerstwo./.../ Polacy sami określili swoje szkoły w Niemczech jako kuźnię polskości i tym samym wyznaczyli im cel. Trzeba też podkreślić, że Polacy w powiecie złotowskim zbudowali i utrzymują dobre szkolnictwo, które niemieckiemu zupełnie dorównuje, jeśli nawet pod pewnymi względami go nie przewyższa./.../ Nauczanie odbywa się jednoznacznie w polskim duchu narodowym. Ono wychowuje młodych Polaków w poczuciu dumy narodowej i świadomej postawy.”
W szkołach polskich uczyli nauczyciele z Polski - Państwa, jak ich określano, oraz tutejsi, Polacy w Niemczech. Z polski przyjeżdżali tylko ci, którzy oprócz kwalifikacji pedagogicznych potrafili biegle posługiwać się językiem niemieckim. Jednak każdy nauczyciel, bez względu na obywatelstwo, opłacany był przez Związek Polskich Towarzystw Szkolnych. Związek najchętniej zatrudniał ludzi samotnych, którzy bez reszty mogli poświęcić się szkole i których łatwo można było przenosić z miejsca na miejsce. Kadra też była niestabilna. Sporo nauczycieli szkół polskich z byle powodu niemieckie władze pozbawiały praw nauczania, albo przenosiły w głąb kraju. To były ewidentne szykany wymierzone w polską społeczność… Niemcy doskonale rozumieli, że najłatwiej zdezorganizować pracę szkoły, pozbawiając ją nauczyciela. Musieli więc zachowywać lojalność wobec władz, stosować dyplomatyczne uniki, zachowywać gotowość do odpierania ewentualnych ataków i daleko idącą ostrożność w codziennym życiu, które coraz częściej zastawiało na nich liczne pułapki. Szukano sposobów na zamykanie polskich szkól raz na zawsze. Wprawdzie ordynacja szkolna nie określała minimalnej liczby uczniów warunkującej funkcjonowanie polskiej szkoły mniejszościowej, to jednak władze pruskie wprowadziły niepisaną zasadę, że szkoła polska może istnieć, gdy uczęszcza do niej co najmniej 7 dzieci.
Wystarczyło wiec zmusić tylko 1 rodzinę, by zabrała swoje dziecko i zyskać podstawę do zamknięcia klasy. Często pod naciskiem ekonomicznym rodzic rodziny się załamywał i... często ojcowie rodzin tracili pracę za posyłanie dzieci do polskich szkół, nie otrzymywali pomocy zimowej, zabierano im także dodatki rodzinne. Wrogość wobec polskich szkól stawała się coraz bardziej oficjalna i jawna. Stanowcze ultimatum sformułował w 1933 roku związek pracowników rolnych w powiecie złotowskim. Przewodniczący tej organizacji, P. Lange mówił w Zakrzewie „Rodziców posyłających dzieci do szkoły polskiej uważać się będzie jako ludzi drugiej kategorii, tak jak Żydów, bo nie są z nami, lecz przeciw nam”.
Wielu ojców pozostało jednak nieugiętych. Centralne władze ZPw N bardzo często interweniowały w sprawie szykanowania rodziców uczniów szkół polskich, pisały protesty i petycje. Rezultaty były mizerne. Otuchy dodawali polskim rodzinom m. in. ksiądz Domański w Zakrzewie, ks. Maksymilian Grochowski w Głubczynie, czy ks. Alfons Sobierajczyk w Wielkim Buczku. Tego wsparcia potrzebowali Polacy z roku na rok coraz więcej. Nieuchronnymi krokami zbliżał się 1939 rok. O roli Związku Polaków w Niemczech, o konieczności aktywizacji narodowej Polaków w państwie niemieckim mówił ksiądz wielokrotnie. Uważał, że Związek Polaków w Niemczech to zrzeszenie wszystkich Polaków w Niemczech i mówił, że chce ich wszystkich wziąć pod swoją opiekę…, aby wywalczyć im należne prawa w różnych dziedzinach życia, - w życiu prywatnym, społecznym, publicznym, w szkole, urzędzie, kościele, czyli przyrodzone i Boże. „Godność wymaga, jak mawiał, abyśmy się bronili.”. Nawoływał ciągle, żeby i na obczyźnie zachowywać swe narodowe poczucie. Prowadził twardą i konsekwentną politykę jedności Związku organizacyjnie podzielonego na 5 dzielnic. /Podział Niemiec na polskie dzielnice, jakiego dokonano w 1922 roku, przetrwał do wybuchu wojny. Był to podział wyłącznie formalny, organizacyjny/. Tej jedności bronił, jak ojciec broni swoich dzieci o różnych osobowościach i różnym temperamencie: ganił, pocieszał, wspierał. I nieustannie szukał tego, co łączy Polaków z Pogranicza, i Kaszub, Warmii i Mazur, Łużyc, Westfalii i Śląska. Łączyła wszystkich Polaków na obczyźnie tęsknota do Polski, nadzieja na rychłe połączonej z ojczyzną… Związek nie wzywał do walki zbrojnej. Władze ZP w N kazały swoim członkom walczyć o swoją wielką sprawę inaczej; jednością, mozolną pracą i edukacją swych dzieci, niezłomną wiarą w Boga i ojczyznę…
W 1928 roku ksiądz Domański obchodził 25-lecie posługi kapłańskiej we wsi Zakrzewo. Potem pełnił jeszcze wiele różnych ważnych funkcji. Wykazywał przy tym wielką troskę o młodych, poddawanych od 1933 roku naciskom hitlerowskiego systemu totalitarnego. Symbolem więzi z Polską był znak „Rodła”. Znak ten wyobrażający bieg Wisły z zaznaczonym Krakowem jako kolebką polskości. Znak ten miał kolor biały i czerwone tło. Symbolizował narodową odrębność Polaków zamieszkujących odległe prowincje Rzeszy ,ale i łączył ich w jedną rodzinę… Miejscem ważnych spotkań w Zakrzewie była plebania i „ Dom polski” oddany uroczyście do użytku w 1935 roku z wielką Salą Rodła-centrum życia polonijnego na Pograniczu, pełnił jakby role ministerstwa kultury Pogranicza. Mieściła się tu szkoła z 4 salami, mieszkanie dla nauczyciela, przedszkole, biblioteka, mała sala posiedzeń i duża sala widowiskowa ozdobiona freskami Janiny Kłopockiej. Tam również znalazł swą siedzibę Bank Ludowy, którym przez wiele lat kierowała Melania Domańska, siostra księdza.
W sytuacji narastającego szowinizmu niemieckiego, hitlerowskiej buty, Polacy czerpali siły do przetrwania z solidnej pracy, z uroczystych zjazdów i spotkań z rodakami, gdzie wiele razy obradowały najwyższe władze związku. Był też chór żeński 25-osobowy „Tęcza” – przystań dla polskiego serca i ucha, dający koncerty nie tylko w kościele w Zakrzewie, ale i na zabawach, zebraniach, lokalnych uroczystościach. Wszędzie krzepił polskiego ducha narodowego. Potem powstał chór 90 - osobowy mieszany pod nazwą „Echo”.. Swego czasu opiekował się nim nawet ks. dr Domański, a był opiekunem dobrym i wymagającym, trzymał mores. Uznawany był za jeden z najlepszych chórów polonijnych w Niemczech. Uzyskał II nagrodę na Światowym Zlocie Śpiewaków Polskich, który odbył się w warszawskiej filharmonii latem 1936 roku. Po wojnie reaktywowano działalność chóru pod nazwą „Tęcza” Jak wyraził się jeden z mieszkańców Zakrzewa-” Mamy w repertuarze ponad 100 pozycji, a ja myślę sobie czasem że zakrzewski chór od początku śpiewa ciągle tę samą pieśń- pieśń bez granic”.
Ks. Domańskiego bolało położenie Polaków w Niemczech. O prawa mniejszości narodowych ksiądz Domański starał się też na łamach „Głosu pogranicza i Kaszub” oraz w „Leksykonie Polactwa w Niemczech”, które wydawał. Zawsze wierzył w słuszność sprawy polskiej. Był księdzem, który twardo trwał przy polskości, nie zważając na konsekwencje.
W międzyczasie otwierano ciągle nowe szkoły polskie - w Głomsku 15 kwietnia 1929 roku. Potem inne. Na białej tablicy na ścianie budynku w szkole w Głomsku widnieje napis „Nauczyciele Maria Gąszczak i Piotr Gransicki zginęli z rąk hitlerowców za polską szkołę w Głomsku”. Dnia 29 listopada 2000 roku Rada Gminy w Zakrzewie zdecydowała o nadaniu Publicznej Szkole Podstawowej w Głomsku imienia Marii Gąszczak.
Największym wydarzeniem w dziejach Polaków w III Rzeszy przed II wojną światową był I Kongres Związku Polaków w Niemczech powołany po 15 latach istnienia ZP w Niemczech, który odbył się w Berlinie 6 marca 1938 roku. Kongres ten stanowił apogeum działalności Związku i św. patrona, który wygłosił na nim najwspanialsze przemówienie na temat polskości, podkreślając, że polskości swej za nic w świecie nie oddamy. Jego hasło przewodnie brzmiało” Lud polski się nie da”.
Po zakończeniu II wojny światowej Złotowszczyzna wróciła do Polski, ale nie był to powrót łatwy ani radosny. Polacy z Pogranicza, zwani odtąd ludnością autochtoniczną, traktowani byli nieufnie, z dużą dozą rezerwy. „Jesteśmy Polakami” kiedyś wołali wobec władz Rzeszy, a po wojnie tym okrzykiem zapewniali o swej polskości ówczesne władze Polski. Wracając do biogramu-ksiądz zamknął oczy na zawsze 21 kwietnia 1939 roku w lecznicy św. Józefa w Berlinie. Odszedł na zawsze. Płakało całe Polactwo w Niemczech.. Niedzielne pisma polskie w Rzeszy ukazały się w żałobnych obwódkach.
Nad jego zwłokami w dniu 25 kwietnia 1939 roku w Berlinie pochyliły się 242 polskie sztandary. Jeden okrył jego trumnę/ „ Rodło”/. Po mszy żałobnej w kościele św. Jadwigi w Berlinie, prawdziwej manifestacji wiary i patriotyzmu jeszcze w tym samym dniu z Berlina do Zakrzewa ruszył osobliwy, liczący blisko 7 km kondukt samochodów osobowych i autobusów. To Polacy z całych Niemiec odprowadzali swego nieodżałowanego prezesa i patrona. Był to pogrzeb Polaka , który wołał kiedyś do swoich rodaków :
„Będziecie zwalczanie, ale nie zwalczeni!
Będziecie pokonywani, ale nie pokonani!
Będziecie zwyciężani, ale nie zwyciężeni!
Bóg nad nami i z nami”
Dzień później żegnano księdza w Zakrzewie. Spoczął na przykościelnym podwórcu. Na pogrzeb do Zakrzewa przybył ks. bp sufragan chełmiński Konstantyn Dominik – przyjaciel zmarłego, dziś błogosławiony. Ogłoszono dwutygodniową żałobę…Przypomniano księdza dewizę’ Lud polski się nie da”. To powiedzenie – testament , przepowiednia zarazem i błogosławieństwo księdza wkrótce, po latach II wojny światowej ziściło się. Grobowiec jego stał się relikwią mieszkańców Ziemi Złotowskiej i historyczną pamiątką po wielkim kapłanie i wielkim Polaku, dokąd przez cały rok ciągnęły pielgrzymki z całych Niemiec.
Związek Polaków w Niemczech z siedzibą w Bochum, mimo powojennych trudności i inspirowanego rozłamu przetrwał i dalej rozwija swoja statutową działalność w duchu programu wypracowanego za czasów ks. patrona Domańskiego.
Ks. Domański dziś patronuje wielu ulicom w różnych miastach, np. w Zakrzewie, Złotowie, i innych miejscowościach. Ks. Domański jako wielki Polak i przyjaciel młodzieży patronuje również Szkole Podstawowej w Zakrzewie. Szkoła z kolei dba o grób patrona i żywotność jego wśród młodzieży.
We Wielu na Kaszubach w 1989 roku ksiądz bp chełmiński Marian Przykucki poświęcił tablicę upamiętniającą księdza Domańskiego ufundowaną przez Zrzeszenie Kaszubsko- Pomorskie i parafię we Wielu.
Dla upamiętnienia 60- lecia powstania Związku Polaków w Niemczech Poczta Polska wprowadziła do obiegu 20 lipca 1982 roku okolicznościowy ząbkowany znaczek pocztowy o wartości nominalnej 4,50 z wizerunkiem dwóch wybitnych prezesów i działaczy Związku- Stanisława Sierakowskiego i księdza Domańskiego oraz znak Rodła - symbol Wisły i Krakowa - wprowadzony w 1932 roku przez związek jako znak łączności Nadodrza, Warmii, Mazur i Powiśla z kolebką narodu polskiego i kultury polskiej. Warto nadmienić, że prof. ks. Szostak, rektor KUL-u jest wnukiem siostry księdza Domańskiego .

Marian Hrost - człowiek który kierował się prawdami w życiu.
marianHorst

Marian Horst w latach 1952 - 1961
kierując Miejską Stacja Sanitarno – Epidemiologiczną w Pile

Horst Marian ur. 25 marca 1917 w Zakrzewie , zm. 4 sierpnia 2001 w Pile,pochowany w Zakrzewie dr medycyny, lekarz bakteriolog i epidemiolog działacz społeczny związany z Pograniczem i Piłą Syn Antoniego rolnika i Gertrudy z Brzostowiczów. Obco brzmiące nazwisko pochodziło od dziadka Niemca, który ożenił się z Polką w Zakrzewie. W domu Horstów niemal wyłącznie posługiwano się językiem polskim. Wychowywał się w wielodzietnej rodzinie, miał jedenaścioro rodzeństwa. Wyrastał i dojrzewał w atmosferze patriotycznej kreowanej przez prezesa Związku Polaków w Niemczech ks. Patrona dr Bolesława Domańskiego. Horstowie kształcili się na nauczycieli, lekarzy, prawników. Niektórzy ponieśli ofiarę życia w więzieniach niemieckich i obozach koncentracyjnych w czasie II wojny światowej. Szkołę powszechną ukończył w rodzinnej wsi Zakrzewo. Naukę w niemieckim gimnazjum rozpoczął w Złotowie. Po roku przeniósł się do męskiego Liceum Polskiego w Bytomiu, w którym w 1937 zdał maturę. Zapisał się na studia medyczne na Uniwersytecie Wrocławskim. Działał w Związku Polaków w Niemczech od 1934 i Związku Akademików Polskich w Niemczech od 1937. Upowszechniał pieśń polską będąc członkiem polskich zespołów śpiewaczych. Reprezentował w Berlinie, 6 marca 1938, Ziemię Złotowską na Kongresie Polaków w Niemczech, legitymując się Kartą uczestnictwa 4987. Przyjęte na nim „Pięć Prawd Polaków” realizował całe swoje życie. W czerwcu 1939 wraz z siedemnastoma studentami – Polakami został relegowany z uczelni przez władze nazistowskie. Po 60. latach decyzją Senatu znalazł się ponownie na liście studentów Uniwersytetu Wrocławskiego. Honorowa immatrykulacja odbyła się 10 czerwca 1999. W 1939 roku po aresztowaniu ojca opuścił z matką i rodzeństwem Zakrzewo i zamieszkał w Berlinie. Lata 1939-1940 były przymusową służbą w Wehrmachcie, walczył w Afryce, w armii Erwina Rommla. Jako żołnierz frontowy, wspólnie z bratem Tadeuszem skierowali do władz pismo, domagające się zwolnienia z obozu koncentracyjnego braci Stanisława i Edmunda. W zamian za to, zostali obaj zwolnieni z wojska, jako niegodni noszenia munduru niemieckiego. Powrócił do Berlina i w latach 1941-1945 pracował w różnych firmach.

Po wojnie z rodziną wrócił do ukochanego polskiego Zakrzewa. Zapisał się ponownie na studia medyczne, które ukończył w 1948 na Uniwersytecie Poznańskim. W 1950 na macierzystej uczelni uzyskał doktorat z zakresu medycyny na podstawie pracy „Produkcja przeciwciał w stanach ostrej hypoproteinemii doświadczalnej”. Praca ukazała się drukiem w czasopiśmie "Medycyna Doświadczalna i Mikrobiologia" 1951, R. 3, nr 4, s. 418-427. Początkowo pracował w Zakładzie Mikrobiologii Akademii Medycznej w Poznaniu i w Oddziale Bakteriologii Państwowego Zakładu Higieny w Poznaniu. Od 1952 życie związał z Piłą, ziemią Stanisława Staszica, którego tak wysoko cenił ks. Patron Bolesław Domański. Jako lekarz mikrobiolog i epidemiolog, kierował w latach 1952 - 1961, Miejską Stacja Sanitarno – Epidemiologiczną obejmującą swym zasięgiem okoliczne miejscowości. Później pracował jako ordynator oddziału zakaźnego szpitala w Pile. Od 1966 był dyrektorem Szpitala Miejskiego im. Stanisława Staszica. Następnie zarządzał Wojewódzką Stacją Sanitarno – Epidemiologiczną w Pile. W 1982, w okresie stanu wojennego zmuszono go wbrew jego woli do przejścia na emeryturę. Sprawował przez jedną kadencję mandat radnego Powiatowej Rady Narodowej w Pile, a przez trzy kadencje Miejskiej Rady Narodowej. Przez wiele lat przewodniczył pilskiemu Oddziałowi Polskiego Towarzystwa Lekarskiego. Od września 1945 do lutego 1950 był członkiem Polskiego Związku Zachodniego. Działał w Towarzystwie Rozwoju Ziem Zachodnich, w latach 1959 - 1963 wchodził w skład Zarządu Obwodu w Pile. Udzielał się w Towarzystwie Wiedzy Powszechnej i jako instruktor w Związku Harcerstwa Polskiego. Należał do inicjatorów powstania w 1982 roku Towarzystwa Miłośników Miasta Piły. Pełnił funkcję prezesa, od 24 marca do 11 kwietnia 1983 i wiceprezesa przez kilka kadencji, od 18 października 1982 do 18 grudnia 1990. Był członkiem Zarządu od 19 grudnia 1990 do 30 maja 1995. W 1985 współtworzył Oddział Wojewódzki Stowarzyszenia „Wisła - Odra” w Pile. Pełnił w Stowarzyszeniu funkcję wiceprezesa Oddziału i od 1988 członka Zarządu Głównego w Warszawie. Wspólnie z Edmundem Męclewskim zainicjował podjęcie rozmów z Niemcami w sprawie odszkodowań dla Polaków za pracę przymusową w III Rzeszy. Współorganizował odbywające się w Pile i Zakrzewie, w 1988 roku, centralne obchody 50. rocznicy Kongresu Polaków w Berlinie. Utrzymywał stałe kontakty z Edmundem Osmańczykiem orędownikiem polskości na ziemiach dawnego zaboru pruskiego. Nurt patriotycznego wychowania urzeczywistniał, prowadząc wykłady i prelekcje dla mieszkańców Piły i województwa pilskiego, w tym dla młodzieży, na temat działalności Związku Polaków w Niemczech na Ziemi Złotowskiej. Propagował idee i hasła ks. Patrona dr Bolesława Domańskiego prezesa Związku. Przenosił je także na działalność Towarzystwa Miłośników Miasta Piły, m.in. podczas odczytów dla członków i podróży „Szlakiem V Dzielnicy Związku Polaków w Niemczech”. Wspólnie z Henrykiem Pankauem miał wpływ na określenie zasad współpracy z Heimatkreis Schneidemühl (Stowarzyszeniem Byłych Mieszkańców Piły Pochodzenia Niemieckiego) w Cuxhaven. Uhonorowany został wieloma odznaczeniami państwowymi, resortowymi i regionalnymi m.in. Złotym Krzyżem Zasługi (1959), Medalem Rodła (1987), pierwszym z członków Stowarzyszenia „Wisła – Odra” w województwie pilskim, Złotą Odznaką Honorową „Za Zasługi w rozwoju województwa poznańskiego”(1965), Złotą Odznaką Honorową „Za Zasługi w rozwoju województwa pilskiego”(1979). Z wyróżnień resortowych najwyżej cenił odznakę „Za wzorową pracę w służbie zdrowia” (1977) i Odznaką Honorową Polskiego Czerwonego Krzyża, czwartego stopnia (1966). Był Honorowym Członkiem Towarzystwa Miłośników Wrocławia. Posiadał brązowy (1989) i złoty (1999) Medal Uniwersytetu Wrocławskiego. Miasto Piła nagrodziło go Odznaką Honorową „ Za Zasługi w Rozwoju Piły” 1978 i wpisem do Księgi Pamiątkowej Miasta Piły, 3 marca 1999. Jako drugi w historii Towarzystwa Miłośników Miasta Piły, 31 maja 1995, obdarzony został tytułem Członka Honorowego. Żonaty, od 1941 z Marią z domu Kołodziej, miał troje dzieci, córki Ewę i Sabinę oraz syna Stefana. Nieustępliwy i bezkompromisowy, nie przyjął Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski, nadanego mu w 1982. Jako Polak spod znaku Rodła jest bohaterem kilku filmów dokumentalnych : „Ród Horstów” w reżyserii Włodzimierza Borowika z 1966; „Życiorysu ciąg dalszy” Ignacego Szczepańskiego z 1987; „Kolumbowie w kolorze feldgrau” Pawła Wolana i Włodzimierza Filipka z 2000. Kochał śpiew , ulubioną często wykonywaną przez niego była aria Skołuby ze „Strasznego dworu” Moniuszki , grał na pianinie. Majsterkował, wędkował, fotografował, kolekcjonował znaczki pocztowe, doskonale pływał.

Wspomnienia Mariana Horsta z udziału w Zjeździe

Źródła:
  1. Strona internetowa Towarzystwa Miłośników Miasta Piły
    http://www.tmmp.pila.pl
  2. strona internetowa Porta Polonica
    http://www.potra-polonica.de
  3. Jowita Kęcińska-Kaczmarek, Pamięć i dzieło księdza Patrona Bolesława Domańskiego na Krajnie, Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania Krajna Złotowska w Złotowie, Złotów - Wielki Buczek 2018
  4. Anna Forecka, Polski mur, Media Zet Wydawnictwo, Piła 2003
  5. Józef Borzyszkowski, "Lud polski się nie da...", Ks. Boilesław Domański Patron Polaków w Niemczech (1872-1939), Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, Gdańsk 1989
  6. Ksiądz Bolesław Andrzej Domański / 1872-1939/, strona internetowa http://www.brusy.pl